Summer Bucket List

15:15

Jutro oficjalny powrót na uczelnię, a do mnie nadal to nie dociera. Mimo, że czekałam na ten dzień z utęsknieniem (w ostatnich dniach trochę mniej but still), nie umiem sobie wyobrazić innego schematu dnia niż wstanie o 9 - wylegiwanie się - książka/film/youtube - masa wolnego czasu - trening - serial - sen. Przyzwyczaiłam się do takiego życia i było mi w nim całkiem przyjemnie. Nie mam pojęcia, jak przestawię się na rozpoczynanie dnia skoro świt.

Końcem czerwca postanowiłam, że to lato spędzę aktywnie i produktywnie. A przede wszystkim odpocznę. Teoretycznie jedno przeczy drugiemu, ale miałam pomysł na to, jak wszystko pogodzić.  Po 10 miesiącach dawania z siebie 100% i poświęcaniu niemal wszystkiego dla studiów, potrzebowałam czasu dla siebie. Chciałam robić przede wszystkim te rzeczy, na które w ciągu roku nie miałam czasu. Chciałam poświęcić się pełnemu odpoczynkowi, resetowi i naładowaniu baterii. Chciałam też pomagać przyszłej sobie, aby miała trochę lżej na drugim roku. I tak stworzyłam swoją listę.

Zebrałam wszystkie pomysły, jakie przyszły mi do głowy. Niektóre były dla mnie punktami, które musiałam zaliczyć, inne traktowałam jako inspirację do działania. Przede wszystkim skupiłam się na korzystaniu z lata. Jeździłam na rowerze. Opalałam się na działce. Pojechaliśmy nad jezioro i do Wałbrzycha. Zobaczyłam morze. Jeździłam w nocy Felą. Oglądaliśmy gwiazdy. Zrobiliśmy piknik. Byliśmy w nocnym kinie samochodowym. Codziennie wychodziłam na spacer. Cieszyłam się każdą słoneczną chwilą, nawet jak kapało mi z czoła.

Nie mogłam nacieszyć się myślą, że przez 3 miesiące mogę robić to, co chcę. Więc robiłam to, co chciałam - a raczej to, czego przez tyle czasu nie mogłam robić tak często, jak chciałam. Oglądałam filmy - te zwykłe i te oscarowe. Poszerzyłam horyzonty o Ojca Chrzestnego IILawrence'a z Arabii i Rocky'ego, z czystym sumieniem mogę polecić KingsmanDobry Rok i Młodość. Skończyliśmy Orange is the New Black i zaczęliśmy American Horror Story (Asylum i Murder House najlepszymi sezonami). Przeczytałam kilka książek, w tym najdłuższe lektury (Tessa D'Urberville śniła mi się po nocach). Robiłam maratony z vlogmas Zoe, przez co w sierpniu nabrałam ochoty na Boże Narodzenie. Ogarnęłam wszystko, co odkładałam na później. Zrobiłam porządek w komputerze, na półkach i w głowie. Totalny reset.

Postanowiłam poeksperymentować kulinarnie, jak również odkurzyć ulubione przepisy. Zrobiłam pierwsze w życiu Triple Chocolate Cookies, które jednak lepiej brzmią i wyglądają, niż smakują (no dobra, po trzech dopiero ma się dość). Zrobiłam lasagne, która smakowała dzieciństwem. Nauczyłam się robić kurczaka po meksykańsku i znalazłam świetne przepisy na szybkie i zdrowe obiady. Jadłam moje ulubione maliny. Próbowałam owsianki. Zjadłam gofra nad morzem. Poznałam smak słonego karmelu. Delektowałam się darmowym Lava Cake. Coś pysznego.

Mimo wyszukanych (lecz nadal rozsądnych) oszustw, nie rezygnowałam z aktywności fizycznej. Dałam szansę nowym treningom. Pracowaliśmy nad tym, aby moja noga wróciła do pełnej sprawności. Stopniowo wracałam do ćwiczeń, które musiałam wyłączyć ze względu na kontuzję. Zaczęłam ćwiczyć na siłowni. Odkryłam zumbę. Zapomniałam, co  to komunikacja miejska i wszędzie chodziłam pieszo lub jeździłam rowerem. Rozpoczęłam wyzwanie Tygodnia Metamorfozy, które przekształciło się w miesiąc codziennych treningów. Zapał nie zgasł, motywacja nie zniknęła. Ciągle chciałam więcej widząc, jak bardzo widoczny jest mój postęp.

Miałam też na liście najprostsze, najmniejsze rzeczy, które planowałam zrobić. Malowałam paznokcie. Podcięłam włosy. Kupiłam segregator. Przeczytałam niedokończone czasopisma. Poznaliśmy lepiej Wrocław - byliśmy w Ogrodzie Japońskim i na wystawie przy Hali Stulecia. Przeszliśmy się okolicami, w których jeszcze rok temu mieszkałam. Odpoczywaliśmy na Wyspie Słodowej. Chodziliśmy na nocne spacery. Siedzieliśmy na plaży na Placu Solnym. Jak nie w lecie, to kiedy?

Nie wszystko udało mi się zrealizować. Czasem brakowało pieniędzy, czasem okazji, a niektóre rzeczy nie okazały się tym, co chciałam robić. Nie zniechęciło mnie to - mam cele na przyszły rok. Szczęśliwa odznaczyłam główne założenia tych wakacji: byłam aktywna, produktywna i odpoczęłam. Znalazłam czas na rzeczy wiecznie odkładane na później. Znalazłam sposoby i chęci na wychodzenie ze strefy komfortu. Częściej wychodziłam, częściej spotykałam się z ludźmi. To były dobre wakacje. I nie mogę się doczekać przyszłych, które być może przyniosą mi jeszcze więcej szczęścia. 
Tymczasem nie pozostało mi nic innego, jak z uśmiechem i zapałem, pełną sił i entuzjazmu rozpocząć kolejny rok moich wymarzonych studiów. 

Zobacz również

0 komentarze