Jednym z pierwszych pytań, jakie zadaję ludziom na konwersacjach z
angielskiego jest pytanie "What are you the best at?". Jest ono jednym
ze sposobów wybadania poziomu osoby, z którą mam lekcję. Chcę też dać tej
osobie okazję do pochwalenia się sobą (ludzie z reguły najchętniej lubią mówić
o sobie) lub też skłonić tego kogoś do lekkiej refleksji. Większość osób albo
nie potrafi odpowiedzieć mi na to pytanie, albo mówi rzeczy, które czują, że powinni powiedzieć – że potrafią
gotować, że umieją prowadzić samochód lub że uprawiają sport. Ja jednak nie
pytam o to, co potrafią czy w czym są dobrzy, tylko w czym są najlepsi. A to ich zbija trochę z tropu.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o sobie w kategoriach „jestem
najlepszy w …”. Zazwyczaj zatrzymujemy się w granicach „jestem dobry w tym i w
tym”, „umiem to i tamto”, „w sumie to i to dobrze mi wychodzi”. Nic dziwnego,
że nie chcemy się sobą przechwalać. Kto z nas nie był uczony, że „nieładnie
jest się chwalić” lub że „należy być skromnym i powściągliwym, żeby nie wyjść
na narcyza”? Ludzie nie lubą chwalipięt. Fakt, wyskakiwanie co chwilę z
tekstem, że jest się najlepszym w danej dziedzinie sprawiłoby, że ludzie co
najmniej unieśliby brwi i nieco zmieniliby o nas zdanie. Ale nawet jednorazowe
powiedzenie, że jest się w czymś naprawdę
dobrym może sprawić, że ktoś pomyśli „o rany, ale on/ona jest zadufana w
sobie”.
Strach przed opinią narcyza lub egocentryka sprawia, że ludzie często nie dostrzegają
swoich talentów i boją się o nich mówić. Mało tego – według mnie społeczeństwo
wyznaczyło główne dziedziny, w których „można być dobrym”. Ludzie, którzy nie
dostrzegają swojego uzdolnienia w tychże kategoriach stwierdzają, że nie są w
niczym dobrzy, a co dopiero najlepsi. A to tak ogromny błąd!
Jasne, że nie każdy potrafi pięknie grać na instrumentach, cudownie śpiewać,
smacznie gotować, uprawiać sportu zawodowo czy pisać tomiki wierszy. Nie
wszyscy są wybitnymi chirurgami, wrażliwymi malarzami czy geniuszami
matematycznymi. Jest wiele dziedzin, które są oczywistym wyborem, kiedy się
zastanawiamy, w czym można być dobrym, a nawet najlepszym. Jednak sfer, w
których można dostrzec swój talent, a o których wiele osób nie ma pojęcia, że można być w nich uzdolnionym, jest o
wiele, wiele więcej.
Nigdy nie uważałam siebie za osobę kreatywną, a bardzo chciałam taką być. Uważałam, że kreatywność to niezwykła cecha, która umożliwia dostrzeganie piękna otaczającego świata, a także jego współtworzenie. Pragnęłam być kreatywna i szukałam tej cechy w sobie na różne sposoby.
Przez całe życie kreatywność kojarzyła mi się ze sztuką. W żadnej dziedzinie sztuki nie jestem uzdolniona. Co prawda całkiem nieźle śpiewam, ale nie powiedziałabym, że mam talent. Bezskutecznie próbowałam nauczyć się grać na pianinie i gitarze, ale jedyne, co zagram na pianinie (i cymbałkach), to dziecięce rymowanki i dwie kolędy.
Przez całe życie kreatywność kojarzyła mi się ze sztuką. W żadnej dziedzinie sztuki nie jestem uzdolniona. Co prawda całkiem nieźle śpiewam, ale nie powiedziałabym, że mam talent. Bezskutecznie próbowałam nauczyć się grać na pianinie i gitarze, ale jedyne, co zagram na pianinie (i cymbałkach), to dziecięce rymowanki i dwie kolędy.
Rysować i malować nie potrafię - rysunki na plastykę od którejś klasy robiła
za mnie moja niesamowicie uzdolniona przyjaciółka, Weronika. Pewnego dnia w
gimnazjum sama zrobiłam jedną pracę, która biorąc pod uwagę moje umiejętności,
zaangażowanie i wysiłek w nią włożony zasługiwała na co najmniej 5+. W
dzienniku wylądowała 4, a że w gimnazjum na plastyce rzadko widywało się ocenę niższą niż 4 – trzeba było kompletnie olać zadanie lub przynieść totalne bazgroły,
żeby dostać mniej – to mnie to tylko utwierdziło w przekonaniu, że rysować faktycznie
nie potrafię. Porzuciłam tym samym myśli o rysowaniu projektów ubrań, które
tyle koleżanek potrafiło wyczarować, a ja nieumiejętnie próbowałam
odwzorowywać.
"Portret wychowawcy" - moja najlepsza wizja artystyczna,
z której nadal jestem dumna.
Fotografia również nie okazała się dla mnie. Na zajęciach z fotografii
uczyłam się sztuki kadrowania i szukania właściwego obiektu, a i tak moje zdjęcia tak jak były, tak pozostały przeciętne i typowe. Poza
tym, nigdy nie czułam wewnętrznej potrzeby bycia fotografem z powołania. Moja przyjaciółka brała te zajęcia na poważnie i robiłyśmy sesje oraz wymieniałyśmy się „profesjonalnymi” uwagami. Podczas gdy jej to wychodziło, ja
stopniowo odkładałam aparat na półkę.
Idąc dalej w poszukiwaniu kreatywnej nuty próbowałam pisać. Moje notki na
fotoblogu czytali tylko znajomi, którzy chcieli wiedzieć, co się dzieje w moim
życiu. Nie byli oni zatem obiektywnymi jurorami mojej pracy, a same notki do najwybitniejszych
dzieł literackich nie należały. Poezja nigdy nie była moją bliską przyjaciółką,
nie lubię też wymyślać opowiadań, zatem cała dziedzina słowa odeszła do lamusa.
Ostatkiem sił próbowałam odnaleźć się w rękodziele. Podczas gdy Alicja na
zajęciach z rzeźby i ceramiki tworzyła najpiękniejszy kubek na świecie, ja robiłam
koślawe miski i miseczki, które w piecu opadały i wyglądały jak smutne twory
osoby o wielkich chęciach i miernych zdolnościach (czyli wypisz-wymaluj mnie). Ostatnim
przystankiem była ręcznie robiona biżuteria. Korzystając z okazji, że moja
uzdolniona w tej dziedzinie Mama zaczęła się interesować tworzeniem bransoletek
i kolczyków, sama spróbowałam robić coś w tym kierunku. Zapał jak się pojawił,
tak zniknął, bowiem moje „dzieła” wyglądały tak, jakby ktoś znalazł je w
sklepie z rzeczami po 5 złotych (nie ujmując biżuterii za 5 złotych – moje wytwory nie
sprzedałyby się za taką kwotę).
Poddałam się. Od czasów gimnazjum w sytuacjach, gdzie trzeba było wykazać się
kreatywnością, od razu mówiłam, że nie jestem dobrą osobą do danego zadania. „Nie
ja, ja nie jestem kreatywna” było moją odpowiedzią, kiedy w pracy grupowej
trzeba było rzucać pomysłami. W rozmowach z ludźmi mówiłam, że naprawdę
chciałabym być kreatywna, ale nie jestem. Przez wiele lat trwałam w
przekonaniu, że dużo osób z mojego otoczenia, niemalże wszyscy, są w mniejszym
lub większym stopniu kreatywni, tylko nie ja.
Dopiero na studiach zaczęłam dostrzegać sfery, w których jestem dobra, a
które należą do tych, w których trzeba się wykazać kreatywnością. Od zawsze
uwielbiałam rysować linie proste, symetryczne figury, coś, do czego potrzebna
jest linijka i ekierka. Może to bardziej zahacza o matematykę niż sztukę, ale
ja nie poprzestawałam na zwykłych figurach. Kocham tworzyć i odwzorowywać
bardziej skomplikowane wzory, w których potrzebna jest dokładność i precyzja. Moim
konikiem są flagi – Union Jacka opanowałam w liceum, później doszła flaga
Stanów Zjednoczonych, i tak dalej. Całkowicie pochłania mnie odwzorowywanie co do milimetra najmniejszych szczegółów danego wzoru, po czym tworzenie go od nowa. Przeglądając jeden z moich zeszytów z rysunkami z
dzieciństwa trafiłam na zbiór rysunków flag państw – już wtedy lubiłam je odtwarzać, w
mniej lub bardziej dokładny sposób.
Lubię robić kartki okolicznościowe. Każdy z moich znajomych przynajmniej
raz dostał ode mnie własnoręcznie wykonaną kartkę urodzinową. Czasem robiłam
też kartki świąteczne. Tak samo jak w rysowaniu flag, w robieniu kartek uspokajała
i rozwijała mnie konieczność robienia wszystkiego precyzyjnie. Potrafiłabym
wycinać jeden pasek papieru kilkanaście razy, dopóki nie byłby idealnie
pasujący do reszty. Zresztą nawet w dzieciństwie najbardziej lubiłam nie
przebieranie lalek w kolejne ciuszki, tylko tworzenie papierowych garaży na
samochodziki mojego brata. Brałam blok techniczny i linijkę, mierzyłam
odległości między miejscami na garaże, następnie rysowałam wzór na kolejnej kartce,
wycinałam go i naklejałam na kartkę stanowiącą podłoże. Uwielbiałam robić takie
przestrzenne rzeczy - jak w gimnazjum trzeba było zrobić bryłę na ocenę, to
robiłam najtrudniejszy i najbardziej satysfakcjonujący graniastosłup o
podstawie sześciokąta, podczas gdy reszta klasy robiła sześciany. Moja
perfekcjonistyczna natura znalazła ujście w tak mozolnym, czasochłonnym i
pracochłonnym zajęciu, które dla większości byłoby zmorą i utrapieniem.
Jak się również okazało, dobrze operuję słowem. Lubię pisać i myślę, że wychodzi mi
to naprawdę nieźle. Zawsze prowadziłam pamiętnik, pisałam listy i dobrze
pisałam wypracowania. Dotarło do mnie, że żeby być kreatywną, nie muszę tworzyć
nowych światów, zatracać się w opowiadaniu historii lub też szukać słów, które
w poetycki sposób opisałyby mój stan ducha. Tak banalne i proste, a tak długo
zajęło, aby do mnie dotarło.
Moja głowa kipi od pomysłów. Co rusz znajduję pomysł na to, co mogę zrobić
przez następne kilka miesięcy, co mogę przeczytać, obejrzeć, posłuchać, gdzie
mogę pójść i co zobaczyć. Zapisuję pomysły na to, co mogę napisać na blogu. Mam
pomysły na zdjęcia, które zrobię dla siebie i które lubię robić, a które
niekoniecznie trafią do National Geographic. Ciągle szukam pomysłów na to, aby
żyć bardziej.
Mój przykład jest dowodem na to, jak myślenie w ściśle określonych
kategoriach może całkowicie zaburzyć obraz samego siebie. Jestem kreatywna, i
zawsze byłam. Nie zawsze o tym wiedziałam, ale teraz doskonale zdaję sobie
sprawę z tego, jak bardzo uzdolniona jestem w tak wielu dziedzinach.
Może nie jestem najlepszym pisarzem, najlepszą artystką i najlepszym
fotografem.
Jestem najlepsza w pisaniu takich tekstów, jakie najbardziej lubię czytać.
Jestem najlepsza w tworzeniu flagi Wielkiej Brytanii na kartkach urodzinowych. Jestem najlepiej piszącą lewą ręką praworęczną osobą. Robię najlepsze ciasteczka owsiane i niemal
mistrzowską lasagne. Wymyślam najlepsze metafory i porównania, i najlepiej
opowiadam żarty językowe. Jestem najlepiej zorganizowana, najlepiej faluję dłońmi
i najlepiej wymieniam zdobywców Oscara. Staram się być najlepszą dziewczyną,
przyjaciółką, córką, siostrą i wnuczką.
Nie boję i nie wstydzę się chwalić sobą, bo jeśli sama się nie docenię, to jak mogę oczekiwać, że zrobią to inni? Jestem swoim pierwszym i największym krytykiem. Jeśli u niego zaplusuję, to zaplusuję u wszystkich, bez względu na to, czy ktokolwiek poza mną to doceni.
W wielu rzeczach jestem najlepsza. W wielu dziedzinach mam talent.
A Ty?
Pochwal się. Przede mną, przed innymi, a najbardziej przed samym sobą.
W czym jesteś najlepszy?
W wielu rzeczach jestem najlepsza. W wielu dziedzinach mam talent.
A Ty?
Pochwal się. Przede mną, przed innymi, a najbardziej przed samym sobą.
W czym jesteś najlepszy?