Nie jestem #instafit

19:14

Mało mnie ostatnio tutaj czy na instagramie. Założyłam sobie, że nie będę narzucać sobie żadnych sztywnych zasad, typu wpis minimum raz w tygodniu. Wiedziałam, że nie będę chciała się do niczego zmuszać - to pierwszy powód, dlaczego mnie tu nie ma. Drugi, bardziej prawdziwy, to taki, że nie wiem, kiedy mijają mi dni. I to nie przez to, że mam natłok nauki czy co chwilę coś robię - o dziwo, ten semestr jest najbardziej lajtowy ze wszystkich, wręcz czasami się nudzę. Prawdę mówiąc, cały mój czas pochłaniają jedzenie i trening.

Odkąd stosuję się do jadłospisu, który wrzuca Ewa Chodakowska, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Zaczęłam lepiej jeść i więcej myśleć o jedzeniu - potrafię dosłownie kilka godzin spędzić na szukaniu nowych wersji różnych posiłków. Do tego zaczęłam widzieć szybkie efekty, co z kolei napędza mnie do jeszcze częstszych treningów. W efekcie codziennie łapię się na tym, że koło godziny 20 zastanawiam się "znowu już jest czas na trening? Kiedy mi to zleciało?". Jednak nie na tym chcę się skupić.

Od kilku lat wszędzie widać napływ wszystkiego, co jest fit. Sama się do tego przyczyniam, bo na facebooku codziennie lubię kolejne zdjęcia sylwetek, jedzenia czy wpisów Ewy. Jestem przyzwyczajona do bycia otoczoną takimi treściami z każdej strony. Wiem jednak, że nie każdy musi być fit freakiem i nie każdemu odpowiada taki styl życia. Chęć rozpoczęcia treningów i zmiany nawyków żywieniowych powinna wyjść z wewnętrznej potrzeby, czy to bycia zdrowszym, szczuplejszym czy po prostu szczęśliwszym - tak przynajmniej zaczęło się to u mnie. Dziś trwam w tym nadal, ponieważ stało się to nieodłączną częścią mojego życia.

Wiele osób widząc, że zaczęłam pisać tego bloga na nowo, spytało: czy to będzie fit blog? Zaprzeczałam z wielu powodów: 

  • nie czuję potrzeby pisania takich treści, gdy jest już tego masa w internecie
  • nie jestem autorytetem w tej dziedzinie
  • nie jestem jeszcze w takim punkcie, w jakim chciałabym być
  • inni ludzie motywują bardziej
  • wciąż popełniam błędy
  • wszystko, z czego korzystam, jest opracowane przez innych ludzi, więc nie widzę powodu powielania treningów czy przepisów
Patrząc jednak na to, co wokół mnie się dzieje, jak wiele osób nagle robi się fit (czy to same z siebie, czy pod wpływem presji), zaczęłam się nad tym zastanawiać. Ćwiczę, zdrowo się odżywiam, dbam o to, jak żyję - czy to w ogóle się liczy, jeśli nie mówię o tym w internecie? Czy mam się z tym obnosić i chwalić? Czy powinnam o tym trąbić na lewo i prawo? Czy moim obowiązkiem, jako osoba fit, jest wrzucanie zdjęć kolejnych posiłków, pudełek, zdjęć przed treningiem, po treningu, filmów z treningu, czy zdjęć w lustrze z odkrytym brzuchem?

Wiem, że zadawanie tych pytań jest głupotą. Wiem, jak brzmią odpowiedzi. Ostatnio jednak miewam sporo refleksji na ten temat, które skumulowały się w momencie wrzucenia mojej małej metamorfozy pod postem Ewy. 

Był to post konkursowy, w którym nagrodą była sesja okładkowa do magazynu Be Active. Wiedziałam, że szanse są marne, jednak po wielu przemyśleniach postanowiłam wrzucić swoje zestawienie zdjęć przed-w przebudowie (na po już niedługo przyjdzie czas). Kosztowało mnie to wiele nerwów, a stres trzymał się mnie jeszcze przez kilka godzin. Był to dla mnie ogromny krok poza strefę komfortu, ponieważ jeszcze nie czułam się na tyle dobrze ze swoimi efektami, aby się nimi dzielić. Co więcej, czułam wstyd patrząc na to, do jakiego stanu doprowadziłam się w przeszłości. 

Zdjęcie wrzuciłam, sesji nie wygrałam. Wygrały dziewczyny z lepszą historią życiową, z większymi efektami, lub po prostu z większą ilością polubień. Początkowo się zawiodłam, ale wystarczył kolejny trening, żeby zmotywować się do jeszcze większej pracy nad sobą. I mimo, że zdawałam sobie z pewnych rzeczy sprawę wcześniej, nagle wszystko do mnie dotarło. Nie potrzebuję setek lajków pod zdjęciem i tysięcy obserwujących na instagramie. Nie muszę co tydzień wrzucać notek z nowym przepisem czy tekstem motywacyjnym. Nie muszę prężyć się do zdjęcia i oznaczyć go #goals. Mogłabym po każdym treningu wrzucać zdjęcie spoconej, czerwonej twarzy (bo i tak je robię), ale nie po to weszłam na tę drogę. 

Pewnie nigdy nie będę #instafit. Nawet nie mam na to czasu, środków i energii. Nie robię ładnych zdjęć jedzenia, nie mam ślicznych treningowych ciuchów. Czasem coś wrzucę, jeśli mi naprawdę wyjdzie - widać, jak często się to zdarza. Wszystko jednak dokumentuję dla siebie i nie muszę nikomu na każdym kroku udowadniać, że naprawdę daję z siebie 100% każdego dnia.

Mam w planach dodanie wpisu o mojej drodze, metamorfozie, transformacji - whatever you wanna call it. Zrobię to, kiedy będę się czuła na maksa dobrze i pewnie w swoim ciele. To będzie jeszcze większe poszerzenie mojej strefy komfortu - wiem o tym. Ale nie mogę się tego doczekać. W strefie komfortu niewiele na mnie czeka.

Na tę chwilę mogę z dumą przedstawić zdjęcie w przebudowie:





Kiedyś przeczytałam: Pracuj ciężko w ciszy, niech efekty robią hałas
Robię swoje, nic nie zmieniam.



Zobacz również

10 komentarze

  1. Efekty wrzeszczą, ale co tam nowe ciało, skoro cała jesteś nowa. Z tego wpisu bije energią, silą do działania i ogromną determinacją, za którą pewnie niejednokrotnie płaciłaś. Moje gratulacje są za upór i umiejętność odmawiania w wielu sytuacjach, bo to nie łatwe nawet w kwestii jedzenia. I choc nie dla mnie #cheatday, myślę że takim fit cyklem będziesz inspirować niejednokrotnie! Całuję Cię super kobieto - chodź z głową do góry, należy się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno jesteś super! Wielkie gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa ostatnie zdania - mega <3 Muszę sobie gdzieś zapisać to o hałasie efektów!
    No i Twoja metamorfoza bardzo udana, jak dla mnie widać ile pracy w to włożyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja metamorfoza napędza mnie do pracy! Dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tyle Cycka uciekło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! To prawda, ale ile szczęścia przybyło :D

      Usuń
  6. Przyjemnie się czyta takie wpisy :) Gratulacje nie tyle efektów, co zdrowego i świadomego podejścia do tematu. Wielkie brawa i trzymam kciuki za Twoją dalszą walkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjemnie się czyta takie wpisy :) Gratulacje nie tyle efektów, co zdrowego i świadomego podejścia do tematu. Wielkie brawa i trzymam kciuki za Twoją dalszą walkę! :)

    OdpowiedzUsuń