No me puedo contener

16:05

Jeśli obserwujecie mnie na instagramie, pewnie zauważyliście mój spam zdjęć z zumby w ramach 100 Happy Days. Co to takiego ta zumba i dlaczego się nią tak jaram?

Taniec był w moim życiu odkąd pamiętam. Do chyba 3 klasy podstawówki chodziłam na zajęcia z tańca towarzyskiego. Wyjechałam nawet na jeden turniej, ale mój partner stchórzył i nie pojawił się na miejscu, przez co nie chciałam już dalej tańczyć. Później moja mama zapisała się na taniec nowoczesny. Mnie dalej ciągnęło do tańca, więc również zaczęłam chodzić. Jeździłam na warsztaty pod okiem najlepszych tancerzy z całego świata, chodziłam na dodatkowe treningi, uczestniczyłam w pokazach organizowanych w Centrum Kultury i z okazji Dni Lubina. Uwielbiałam występować przed ludźmi, dobrze się bawić i robić coś, co sprawiało mi tak wielką radość. Moja rodzina i znajomi często odchodzili ode mnie w miejscach publicznych, kiedy ni stąd, ni zowąd, zaczynałam tańczyć. Nie umiałam ustać w miejscu. Wymyślałam nowe kroki i bujałam się na wszystkie strony. Z utęsknieniem czekałam na kolejne zajęcia. Nawet miałam specjalne zwolnienie z ostatnich 20 min lekcji, żebym mogła zdążyć na trening, a mama przynosiła mi do szkoły obiad, który miałam zjeść w drodze.

Pod koniec gimnazjum zrezygnowałam z tańca. Formuła zajęć się zmieniła, a jako, że byłam członkiem zespołu, a nie chodziłam na zajęcia rekreacyjnie, musiałam się podporządkować nowym regułom. Po pewnym czasie miałam dość. Denerwowało mnie to, że już nie tańczę tylko hip-hopu i jego pokrewnych, tylko mam zajęcia z tańca jazzowego. Więc zrezygnowałam. Wtedy wydawało mi się to dobrą decyzją. W końcu miałam więcej czasu dla siebie i dla znajomych. Teraz patrząc na to myślę, że mogłam trochę dłużej wytrzymać i może na nowo odnalazłabym w tańcu swoją pasję. Trudno, do tego już nie wrócę.

Później zaczęłam chodzić do innej szkoły tańca, bo okazało się, że naprawdę mi go brakuje. Tam jednak długo nie wytrwałam, ale z innego powodu. Układy były zbyt proste, monotonne, nie musiałam się wysilać i pracować nad sobą, żeby wykonać ruch dobrze. Po kilku latach spędzonych w zespole, gdzie godzinami potrafiliśmy pracować nad poprawnym ułożeniem stopy w zmianie z jednej pozycji do drugiej, coś tak niewymagającego nie było dla mnie. Nudziłam się, więc przestałam. Ale nadal tęskniłam za tańcem.

Od tamtej pory nie tańczyłam. Momentami zastanawiałam się, czy czegoś z tym nie zrobić. Żałowałam podjętej w gimnazjum decyzji, ale wiedziałam, że w liceum trudno będzie znaleźć na taniec czas, a tym bardziej bez sensu będą zajęcia w rodzinnym mieście kiedy wyjadę na studia. Więc nic z tym nie zrobiłam. Z czasem taniec zastąpiły mi treningi najpierw w klubie fitness, później w domu. I tak trwałam do zeszłego miesiąca.

Jestem wielbicielką Ewy Chodakowskiej i kupuję jej magazyn. Do lipcowego numeru dołączona była karta do wykorzystania w klubach fitness na 30 dni. Tak o, po prostu, za darmo. Jako zapalona miłośniczka ćwiczeń i szukania nowych inspiracji treningowych, byłam zachwycona. Poczekałam, aż przyjadę z powrotem do Wrocławia i poszłam do Fitness Academy. Moim pierwszym wyborem była Zumba u Karoliny. Stanęłam sobie gdzieś w środkowym rzędzie, żeby się dobrze widzieć, ale też nie wychylać do przodu. Kiedy zajęcia się skończyły, wiedziałam, że się zakochałam. Wpadłam po uszy.

Zumba jest połączeniem tańca i fitnessu. Możecie sobie to wyobrazić jako układ do piosenki latynoskiej, gdzie tańczycie salsę i wplatacie w to wypady. W innym układzie macie bachatę i lekkie rozluźnienie, a w kolejnym przysiady i izolację mięśni brzucha. Kombinacji i układów jest mnóstwo. A to wszystko do muzyki, która sama porywa do tańca. Połączenie idealne dla kogoś takiego, jak ja.

Zumba okazała się moim wybawieniem. Paweł (mój chłopak), widząc mnie wracającą do domu po treningu, stwierdził, że dawno nie widział, żeby coś sprawiało mi tyle radości. Ja sama poczułam w sobie wielką zmianę. Uspokoiłam się wewnętrznie. Zaczęłam głębiej oddychać, spokojniej patrzeć na wiele rzeczy i nabierać dystansu. Znalazłam coś, w czym mogłam ulokować swój stres i nerwy, gdzie mogłam zapomnieć o czymkolwiek, co mnie zirytowało. Przychodziłam do domu i nie miałam dość. Znajdowałam kolejne piosenki i ćwiczyłam układy sama ze sobą. Zmęczona, z uśmiechem na ustach, kładłam się spać. Od rana nie mogłam doczekać się zajęć. Wróciła ta radość dwunastoletniej dziewczynki. 

Po trzecich zajęciach umiałam większość układów i chciałam jak najlepiej widzieć się w lustrze. Ze środka sali przeszłam do pierwszego rzędu, tuż obok Karoliny. Chciałam widzieć to szczęście, które po prostu ze mnie tryskało. Chciałam wykonać ruchy z największą precyzją, żeby zmęczyć się jeszcze bardziej. Bo zumba męczy, nie myślcie sobie, że to tylko bujanie bioderkami. To trening funkcjonalny, który jako bonus dodaje jeszcze więcej endorfin, niesamowicie podnosi samoocenę i buduje pewność siebie.

We wtorek kończy się moja przygoda z zumbą, przynajmniej na razie. Karnet od Ewy traci ważność, a ja przez rozpoczęcie drugiego roku studiów na dwóch specjalizacjach, zwyczajnie nie znajdę na to czasu. Mam do zaliczenia jeszcze wf, którego niestety nie mogę zaliczyć w ramach uczestnictwa na zumbie (sprawdzałam wszędzie). Teraz brak czasu brzmi dla mnie jak tania wymówka, ale wiem, że nauka jest najważniejsza. Mam pewne cele, które stawiam wyżej od wszystkiego innego. Dlatego zumba poczeka do przyszłych wakacji, może nawet tylko do przyszłego semestru. Ale wrócę, nie zostawię jej samej. Nie będę pozbawiać się tylu korzyści, które mi daje. Nie zamknę sobie drogi do szczęścia po raz kolejny.

Jeśli zastanawiacie się nad rozpoczęciem przygody z zumbą, polecam z całego serca zacząć u Karoliny Berezowskiej w Fitness Academy. Po odwiedzeniu zajęć z różnymi prowadzącymi stwierdzam z czystym sumieniem, że jest po prostu najlepsza. Cieszę się, że na pierwszych zajęciach wylądowałam u niej.  Polecam odwiedzenie jej kanału na YouTube, który może dać wam większe zrozumienie, czym jest zumba. Zostawiam wam też link do jednego z lepszych treningów zumby, jaki znalazłam. Jest on akurat przystosowany do Zumby Toning, czyli zumby z ciężarkami, ale można spokojnie wykonać trening bez nich. A tutaj macie mój ulubiony układ.

Hola Bebe!

Zobacz również

0 komentarze