A trip to Huddersfield

09:00

Ostatnie dwa miesiące były dla mnie przełomowe. Przypomniałam sobie, jak to jest być spontanicznym i poddać się chwili. Przypomniałam sobie, jakie to uczucie, kiedy z głową pełną obaw, ale z sercem bijącym szybciej niż zwykle, mówię czemuś "tak". Kiedy czuję, że to, na co się decyduję, wymaga trochę więcej wysiłku, ale jednocześnie podekscytowanie wypełnia mnie od stóp do głów - wtedy wiem, że to jest najlepsza dla mnie decyzja.
Tak właśnie się czułam, kiedy za ostatnie oszczędności kupowałam bilet lotniczy do Anglii.

Okazją do wyjazdu było odwiedzenie przyjaciela, który wyjechał, aby studiować w Huddersfield. Aż do ostatnich minut przed odlotem nie docierało do mnie, co tak naprawdę robię, ale od pierwszych chwil po wylądowaniu czułam już dokładnie, po co się tam znalazłam. Nic jednak nie było mnie w stanie dokładniej przygotować na to, czego miałam doświadczyć. 

Obraz typowej angielskiej miejscowości widziany z okna pociągu sprawił, że poczułam się jak w domu. Już na początku podróży wyciszył się nawet najmniej słyszalny wewnętrzny niepokój. Każdą chwilę obserwowania pięknych kamiennych budowli schowanych między jesiennymi wzgórzami, nad którymi dopiero co wzeszło słońce, starałam się wydłużyć i przyjąć z niej jak najwięcej. Wszechobecny szum pogaduszek po angielsku dopełniał moją medytację. 

Atmosfera panująca w Huddersfield całkowicie zagrała się z moim stanem ducha. Samo bycie otoczoną językiem i kulturą, które są mi tak bliskie, wystarczało mi, aby czuć się wypełnioną spokojem i szczęściem

Uniwersytet przerósł moje oczekiwania. Przyzwyczajona do przebywania w jednym, małym budynku, odizolowana od serca studenckiego życia pozauczelnianego, nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam. Piękne, nowoczesne wnętrza, kilkupiętrowa biblioteka, siłownia (!), sala gimnastyczna, mnóstwo sfer przeznaczonych na wypoczynek samemu czy w towarzystwie, a to wszystko rozłożone na jednym kampusie. Oczywiście, wiem, że tak wyglądają (niektóre) uniwersytety u nas, ale nie widziałam jeszcze żadnego tak nowoczesnego i zaplanowanego z myślą o studentach. Mało tego - University of Huddersfield jest stosunkowo małą uczelnią, więc to, co zobaczyłam, to dopiero zwiastun tego, jak wyglądają większe uczelnie. Jako osoba, która kocha zdobywać wiedzę, uwielbia przestrzenie pełne inspiracji, a do tego korzystałaby z nowoczesnej siłowni dostępnej za grosze na kolejnym piętrze jednego budynku, jestem całkowicie zauroczona. Do tego budynek główny oświetlony w nocy robi niesamowite wrażenie.




Miejscem, na które również kompletnie nie byłam przygotowana, było Castle Hill wznoszące się nad Huddersfield. Myślałam "wzgórze jak wzgórze" i wspinając się na nie w ciepły, listopadowy dzień czekałam tylko na widok miasta rozciągający się u moich stóp. Jednak to nie on skradł moje serce.




Oglądając czysty krajobraz wzgórz, łąk i drzew poczułam całkowitą harmonię. Poczułam, że to jest kolejne miejsce, w którym się odnalazłam. Może nie był to Lake District, o którym pisał Wordsworth, ale z całą pewnością ten widok był jego namiastką, która dała mi pełnię uczuć. Spokój, jaki mną ogarnął, jest nie do opisania. 






Jeszcze zanim wybrałam się w podróż powrotną zabrałam się za planowanie przyszłości. Nawet teraz głowa kipi mi od pomysłów, planów i wizji, z których każda kolejna jest coraz wyraźniejsza. Oczywiście nic nie zrobiłoby na mnie aż tak ogromnego wrażenia, gdyby nie ludzie. Sebastian zadbał o to, abym nie nudziła i nie przestawała uśmiechać się ani na chwilę, a nowi znajomi pokazali mi ciekawe punkty widzenia na mnie i na świat. Cały wyjazd zostawił mnie z tak ogromnym pokładem inspiracji, że nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co z tego wszystkiego wyjdzie. 

Trochę żałuję, że nie mam więcej zdjęć, które oddałyby charakter tych wszystkich pięknych miejsc. Z drugiej strony cieszę się, że byłam tak pochłonięta czerpaniem z każdej chwili, że nie myślałam o tym, żeby co chwilę chwytać po aparat. A poza tym - czy nie jest to kolejny pretekst, aby znowu odwiedzić Huddersfield?

Do tej pory myślałam, że tak spontaniczne, weekendowe wyjazdy są poza moim zasięgiem. Hamowałam samą siebie, szukając wymówek, aby tylko nie zaburzać ciepła i bezpieczeństwa mojej strefy komfortu. 
Powiem Wam, że poza jej granicami jest naprawdę przyjemnie. 

Zobacz również

0 komentarze