21

17:55


Po tym, jak dostałam popisowe, przepyszne śniadanie do łóżka, ubrałam się w sukienkę i cała w skowronkach wyszłam na zajęcia. Nie potrzebowałam porannej kawy, aby się rozbudzić. Byłam w siódmym niebie, bo czułam, że dziś jest mój dzień. Szłam, a chciałam podskakiwać. Uśmiechałam się do siebie, do mijających mnie ludzi i do świata. Czułam, że mogę góry przenosić, i że cokolwiek, co mnie dzisiaj spotka, będzie pełne radości, miłości i szczęścia. Byłam podekscytowana życiem i miałam wrażenie, że cały wszechświat zaplanował wszystko tak, abym miała najlepszy dzień pod słońcem.

I tak było.




Nie był to szalony dzień pełen przygód czy dzień wielkiej imprezy z dziesiątkami ludzi. Nie byłam też w najpiękniejszym miejscu na ziemi i nie spełniałam swoich największych marzeń. Ale było nawet lepiej.

Spełniły się moje małe marzenia – poszliśmy do pięknego miejsca we Wrocławiu, w którym mnie jeszcze nie było. Zjadłam obiad w miejscu, w którym od dawna chciałam czegoś spróbować, na deser zjadłam ulubione lody z ulubionej lodziarni, po czym wypiłam przepyszną mrożoną kawę. Pogody nie mogłam zażyczyć sobie lepszej – było pięknie i słonecznie, ale też nie na tyle gorąco, aby było nieprzyjemnie. Ubrałam się w sukienkę, w której czułam się pięknie i wyjątkowo. Spotkałam się z moimi ulubionymi ludźmi i wiele osób sprawiło mi radość kontaktując się ze mną. Przez cały dzień uśmiech nie schodził mi z twarzy, i nawet po spacerze, który niemal całkowicie wykończył moje nogi, miałam siłę podskakiwać przed siebie do domu, niczym mała piłeczka. Zasnęłam z poczuciem ogromnego szczęścia.

Codziennie jestem szczęśliwa i czuję, jak to szczęście wypełnia mnie od wewnątrz. Ale tego dnia, 23 maja, czułam się inaczej. Czułam się silniejsza, bardziej otwarta i światła. Czułam się jednością ze światem i czułam, że osiągnę wszystko, co sobie zaplanuję. Zawsze się tak czuję, naprawdę, ale w dzień urodzin odczuwałam to najbardziej intensywnie w życiu. I nie potrzebowałam do tego najdroższych prezentów, wyjazdów w najdalsze zakątki ziemi, jedzenia najbardziej wymyślnych dań czy najdłuższej i najwspanialszej imprezy. Potrzebowałam wszystkiego, co daje mi jeszcze więcej szczęścia na co dzień, co razem złożyło się na doładowanie mnie największą możliwą dawką energii.

I mimo, że moje otoczenie daje mi szczęście – ludzie, miejsca, jedzenie, doświadczenia – to jednak szczęście wypływa ze mnie. Roznieca się we mnie. Codziennie mój własny płomyk jest podsycany kolejnymi doświadczeniami. Co najważniejsze, ten płomyk nigdy nie gaśnie, choćby nie wiem jak bardzo ktoś, lub coś, chciałoby go zgasić. Światło i siła, które wypływają ze mnie, mają nieograniczone pokłady.




W dzień moich dwudziestych pierwszych urodzin czułam się najcudowniej, jak tylko mogłam. I naszła mnie refleksja, że chciałabym czuć się tak codziennie. Jest to wizja nieco nierealistyczna, ale dlaczego nie? Skoro codziennie widzę ogrom piękna, szczęścia i miłości, jaki mnie otacza, skoro codziennie napływają do mnie pokłady inspiracji i skoro codziennie wykorzystuję każdą chwilę, aby osiągać swoje krótko i długoterminowe plany i marzenia, to dlaczego mam się czuć szczęśliwa w połowie stopnia intensywności? Szczęście to jedno, ale intensywne szczęście to co innego. Można by rzec, że nie warto kusić losu i prosić o zbyt wiele, ale co, jeśli chcę przeżyć moje życie tak intensywnie, jak się da?

I naprawdę, nie chcę codziennie robić szalonych rzeczy, przeżywać ekstremalnych doświadczeń czy doświadczać przygód nie z tego świata. Chcę intensywnie przeżywać każdą chwilę, doznawać życia bardziej i mocniej, niż do tej pory. Chcę lepiej widzieć, lepiej poznawać, sięgać dalej i chłonąć więcej. Chcę odkrywać nowe i powtarzać ulubione. Chcę przełamywać swoje bariery i trzymać się w ciepłym, bezpiecznym miejscu. Chcę wiele brać i jeszcze więcej dawać. Motto „spokój i szczęście” zmienić na „wewnętrzny spokój i intensywne szczęście”.

Na swoje dwudzieste pierwsze urodziny życzę sobie, abym nadal rosła w siłę, odkrywała pokłady nowej energii i otaczała się osobami uosabiającymi dobro, radość i miłość. Abym kolejno osiągała swoje bliższe cele i zbliżała się do osiągnięcia tych dalszych. Abym nadal wierzyła w to, że wszystko jest możliwe. I abym codziennie czuła, jak mój płomyk coraz bardziej się roznieca, ogrzewa mnie od wewnątrz i bije blaskiem widocznym z zewnątrz.


Życzę sobie, abym odczuwała wewnętrzny spokój i intensywne szczęście.



Zobacz również

0 komentarze